sobota, 23 lipca 2016

W drodze do Czarnogóry

      Z Sarajewa wyruszyliśmy w dalszą drogę do Czarnogóry, do miejscowości Dobra Voda. Postanowiliśmy wybrać opcję może trudniejszą, może niezbyt prostą, ale za to z widokami tak przecudnymi, że warto było znosić niedogodności w postaci wąskich dróżek, przepaści, remontu itp. Początek był niezły, ale potem .... potem było już co raz gorzej. Przepaści, bez barierek, prawie polne ścieżki, brak oznakowani itp. Nie dziwię się, że na wszelkich forach ludzie zalecają, aby trąbić przed zakrętem, bo nie wiadomo, co się tam kryje. Domostw czy zabudowań jak na lekarstwo. 









     Po jeździe w tych rajdowych warunkach nasze czarne auto zmieniło kolor, ale dzielnie dało radę. Mniejsze samochody czasem miały kłopot. 





      Na przejściu granicznym w Hum mieliśmy wiele szczęścia, bo w przeciwną stronę kolejka była ogromna. My przejechaliśmy szybko, bez problemu. Wjazd do Czarnogóry oznaczał, że najgorszy odcinek drogi za nami. I tak było rzeczywiście. Droga stała się dobra, szersza, dość wygodna. 





   Daliśmy radę i mając zapas czasu zmierzaliśmy do celu. Blisko granicy Bośni i Hercegowiny z Czarnogórą jest najpiękniejszy Kanion Piva. Jego wysokość sięga do 1200 metrów. Rzeka Piva wije się, kręci, zakręca, a błękit jej wody zniewala. Do tego wysokie góry. Coś fantastycznego. Jazda wzdłuż jej brzegu wywołuje okrzyki zachwytu i zmusza do zatrzymywania się, choćby na chwilę, nie zawsze w miejscach dobrych i dozwolonych, ale co tam! Dla takich widoków warto żyć! 










       Blisko miejscowości Mratinje w 1075 r. wybudowano zaporę elektrowni wodnej. Czytałam gdzieś, że jest to druga co do wielkości tama w Europie. Powstało sztuczne jezioro, drugie co do wielkości w Czarnogórze. 




















       Gdy wyjechaliśmy z urokliwego kanionu krajobraz zmienił się diametralnie. Gdzieniegdzie widać było osady, małe miejscowości, ale warunki do życia bardzo trudne. Góry, kamienie, brak żyznej ziemi. Do tego gorące i suche powietrze. Gdy zobaczyliśmy na poboczu kram z arbuzami (to nasze małe zboczenie, uzależnienie od słodkich owoców, których przejadamy na południu koszmarne ilości) i po długiej jeździe wyszliśmy z klimatyzowanego auta przeżyliśmy szok. Aż nas zatkało. Kurz i gorąc. 








       Jezioro Szkoderskie zarośnięte roślinnością. Wyglądało bardzo ciekawie. Widoczki też piękne. Dobrze, że wybraliśmy tę trasę. Nie żałujemy. 



      Przez stolicę Czarnogóry, Podgoricę, tylko przejechaliśmy. Wydała się nam smutna, zaniedbana, przytłaczająca. Odpuściliśmy, bo było wiele ciekawszych miejsc. 

    I teraz kilka słów o Czarnogórze. Montenegro - pięknie brzmi. Podobno nazwę te państwo zawdzięcza Wenecjanom, których zachwycił widok góry i morza. Zadziwiający kraj, pełen kontrastów. Jako samodzielne państwo powstało w 2006 r, zatem młode, raczkujące i to widać. Czarnogóra to też kraj zadziwiający jeśli chodzi o kulturę, relacje społeczne, zwyczaje. Zmiany polityczne sprawiały, że mieszkańcy tego kraju sami nie do końca potrafią sobie z tym poradzić. Obok siebie mieszkają m. in. Czarnogórcy, Bośniacy, Chorwaci, Albańczycy, prawosławni, muzułmanie i katolicy. Właściciel hotelu trochę opowiada nam o tych wzajemnych stosunkach, które nie zawsze są dobre.
   Jest tu jednak wiele fantastycznych widoków, zachwycających miejsc. Jestem zadowolona, że się tam wybraliśmy, warto było. Przeważająca cześć Czarnogóry to tereny górzyste. Państwo sąsiaduje z kilka innymi: Serbią, Kosowem, Chorwacją, Bośnią i Hercegowiną oraz Albanią. Zachwyt budzi Jezioro Szkoderskie i niesamowita Zatoka Kwanerska. Stolica państwa - Podgorica jak już wspomniałam średnia, ale Kotor, Sveti Stefan, Stari Bar czy Budva zachwyciły nas. 
     Montenegro leży na skraju trzech stref kilmatycznych. Klimat jest różnorodny i doświadczyliśmy tego przechodząc przez prawie tropikalne upały, burze z gwałtownym wiatrem, ciepłe deszcze. Niestety nigdzie nie aklimatyzowaliśmy się tak długo, jak tu. Do tego doszły problemy żołądkowo - jelitowe, które w jakiś sposób naznaczyły nasz pobyt i wyłączyły z pełnego zwiedzania, zmusiły do zweryfikowania planów. Źle znosiliśmy pobyt tutaj, ale starliśmy się cieszyć tym, co dane nam było zobaczyć. Wspomnienia dobre i to jest najważniejsze. Polecam wizytę w tym kraju, ale może wiosną lub wczesna jesienią? Mimo, że kraj jest mały, warto tu przyjechać na dłużej i w spokoju obejrzeć wszystkie ciekawostki.