wtorek, 16 września 2014

Toskania - Massa Marittima

          Niewiele osób zachwyca się tą miejscowością. Massa Marittima leżała kilka kilometrów od naszego pierwszego apartamentu, zatem bywaliśmy tu wieczorkiem. Piękne miasteczko, leżące na wysokim wzniesieniu, trzeba drapać się pod górkę, coś dla wytrwałych, ale warto. W przeszłości miasto żyło z górnictwa (złoża metali) i hutnictwa. Ślady dobrobytu widać w wielu zabudowaniach.
 
 
          Pierwszego dnia szliśmy z góry, schodząc stopniowo rozszerzającym się deptakiem właśnie do placu Garibaldi i było to niezapomniane wrażenie, gdy ujrzeliśmy tonącą w blaskach słońca katedrę. 
 
 

       W dolnej części miasta rozciąga się Piazza Garibaldi, rynek w dość specyficznym kształcie, z jednej strony zamknięty imponującą Katedrą S.Cerbone. Prowadzą do niej oblegane przez odpoczywających turystów schody. Katedra sprawia wrażenie, jakby przytłaczała, ale w tak dostojny sposób, że trudno się nią nie zachwycić.  Podobno zastosowano tu trik architektoniczny, którego celem było takie wykorzystanie perspektywy, aby budynek wydawał się większy. I wydaje się ogromny.

 

 Widok z innej perspektywy.




 
            Tuż obok w krajobraz placu wpisuje się Palazzo del Podesta, romański budynek w którym mieści się Museo archeologico oraz Palazzo Comunale.
 

 

       Druga, leżąca wyżej część miasta jest równie urocza. Otoczona pozostałością murów obronnych, pełna ciekawych zaułków. Znajduje się tam Fortezza dei Senesi i Torre del Candeliere. Na wieżę można wejść, ale nie próbowaliśmy.
 








 
           Jest tam stary, może nieco zaniedbany, choć ciekawy,  park z cyprysami, urocze miejsce z kamiennymi ławkami i placem zabaw dla dzieci.
 

 
       Kościoły, nieco odczuwające piętno czasu, ale jednak mające coś w sobie oraz Musseo di Arte Sacra.     
 




 
          Malownicze uliczki Massa Marittima zachęcają do powolnego spaceru, odszukiwania smaczków, zwolnienia tempa, złapania nastroju.



 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
          Wszędzie zachwycały mnie chodniki, wykonane z kamienia lub innego lokalnego materiału Przetrwały upływ czasu, miliardy kroków i w zasadzie są nienaruszone.
 
 
       Poniżej sklepik, gdzie oferowano meble i przedmioty użytkowe z drewna. Połączenie różnych gatunków i kolorów bardzo nas zaintrygowało.
 
 
      Nawet psina poczuł się w miasteczku swobodnie i beztrosko, "wyluzował", choć państwo buszowali w jakimś sklepiku. On był na wakacjach:)




 


       Powyżej przykład zaniedbania, ale takich miejsc było kilka, nie przytłaczały i nie rzutowały na ogólny, bardzo pozytywny obraz miejscowości.



      Tu jedliśmy przepyszną pizzę. Lokal wydawał się nam w pierwszej chwili taką trochę spelunką dla miejscowych smakoszy. Ale bardzo się pomyliliśmy, było miło i pysznie. 


       W górnej części miasteczka znajduje się biblioteka, na dziedziniec której zwabiły nas operowe dźwięki - odbywała się tam próba chóru. Okazało się, że nie bez przyczyny.
 
 
           Gdy przyjechaliśmy tu drugiego dnia plac główny zamieniał się w scenę, a my mieliśmy okazję podziwiać próby. Tenory i alty splatały się z orkiestrą i wśród historycznych murów było to wspaniałe przeżycie. Massa stawia na turystykę, liczne plakaty i tablice ogłoszeń informują mieszkańców i turystów o mających się odbyć widowiskach, imprezach, festynach.
 


Budynki stworzyły naturalną scenę, wspaniale osłoniętą, a dzięki temu akustyka była bez zarzutu.


 
             Massa Marittima to miasteczko żyjące z turystyki, bardzo spokojne, maleńkie, ale urocze. Czułam się tu...swojsko, swobodnie, udzielał mi się leniwy nastrój grających w karty kobiet, dyskutujących mężczyzn, siedzących w barach i kafejkach turystów. Rozciągające się pośrodku chodnika, czy wyglądające zza żaluzji koty zdawały się pełnić rolę milczących strażników miasteczka.  Wyłaniające się w prześwitach ogródeczki sprawiały naprawdę przyjemne wrażenie.
 
 
 
 


         Myślę, że warto tu zajrzeć, może nie na cały dzień, ale właśnie popołudniem, jeszcze zanim zajdzie słonko. Dobrze jest wczuć się w klimat miejsca. Nie było to miasto bez życia, ale to życie zwalniało bieg, a tego w dzisiejszych, zabieganych czasach tak bardzo potrzeba. Czułam, że tu ładuję akumulatory.
       Wskazówka praktyczna: auto warto zostawić na dole, na parkingach tuż pod miastem (bezpłatne) i spacerkiem podejść. Uliczki są niezwykle wąskie, trudno zawrócić, z licznymi zakazami postoju, jednokierunkowe i bardzo strome.