sobota, 11 lutego 2017

Sveti Stefan - Czarnogóra

    Sveti Stefan to wyspa, miasteczko, kurort. Mówi się o nim "raj dla milionerów". Coś w tym jest. Przez obsługę i ochronę strzeżone jak twierdza. Nie wiem, czy taki urlop jest fajny, ale dopóki nie spróbuję, to się nie przekonam. A że nie spróbuję zbyt prędko, nie wiem, co tracę i cieszę się tym, co mam. Wolę wolność i swobodę niż kontrolowana ucieczkę od świata. Z drugiej strony nie lubię tłumów, zatem takie miejsce byłoby może miłe? Ot, gdybanie....
       Sveti Stefan do dawna wioska rybacka, a dziś kompleks hotelowy ok. 6 km od Budvy. Nazwa miejscowości wzięła nazwę od najstarszej znajdującej się tu cerkwi Św. Stefana. Podczas najazdów tureckich ufortyfikowano ja i tak przetrwała do dziś. Wysepkę łączy z lądem wąska grobla, często zalewana. A wokół cudownie turkusowe Morze Adriatyckie. Jednak rybacy mieszkający na wyspie z trudnością utrzymywali swe rodziny i zaczęli masowo emigrować. Podobno wtedy powstał pomysł przeniesienia pozostałych na ląd, wyremontowania domków i stworzenia ekskluzywnego hotelu. Każdy domek stał się wyjątkowym apartamentem, każdy jest inny, w pełni wyposażmy, niektóre z własnymi basenami. To sprawiło, ze stał się miejscem wypoczynku dla wielu bogatych i sławnych ludzi. Znalazłam gdzieś informację, że ceny noclegu zaczynają się od 700 euro za noc. Za wstęp na wyspę też trzeba płacić. 
     Jednak warto się tu zatrzymać, zrobić fotkę z góry, pospacerować wzdłuż wybrzeża, wśród pinii i cyprysów. Gdy patrzy się na wysepkę z góry do złudzenia przypomina Dubrownik, tylko w miniaturze. Nic dziwnego, że to wizytówka Montenegro. 
      


























  
Wiele osób przyjeżdża tu na plażę. Po jednej stronie tańsza, po drugiej droższa. Jak kto woli. 



Teren wokół przepięknie utrzymany, naprawdę urokliwe miejsce.





Widok od strony Budvy.