sobota, 25 października 2014

Toskania - San Gimignano

       Średniowieczne San Gimignano nazywane jest miastem wież. W niektórych przewodnikach znajdziemy określenie średniowieczny Manhattan. Owe wieże spełniały rolę obronną, ale też stanowiły symbol potęgi rodów w czasie największego rozkwitu gospodarczego miasta, kiedy to bogaciło się za sprawą przebiegającego tu szlaku handlowego, wiodącego kupców między Florencją a Sieną. Wyczytałam gdzieś, że w połowie XIV wieku mieszkańców zdziesiątkowała zaraza, co przyczyniło się do jego upadku. Inne źródła podają też przeniesienie szlaku handlowego w inne miejsce. W każdym razie spośród ponad 70 wież zostało 14.  Widać je już z daleka, gdy zbliżamy się do miejscowości. Dzięki nim nie sposób pomylić miasta z żadnym innym.
 
 
 
         W mieście znajdziemy elementy gotyckie, romańskie, renesansowe. Do grodu prowadzi sześć bram.
 
 
 
          W wielu miasteczkach jest jeden plac główny, tu odnajdziemy dwa: Piazza del Duomo i Piazza della Cisterna. Na Piazza della Cisterna wznoszą się średniowieczne pałace, stanowiące współczesne centrum.  
        Warto zajrzeć na dziedziniec Palazzo del Popolo, gdzie mieści się galeria malarstwa. Tu też wznosi się wieża Torre Grossa z 1300 r., najwyższa z widocznych w mieście, mająca 54 metry. Miasteczko urocze, tłumnie odwiedzane przez turystów.
   


 

Współczesny akcent wśród wszechobecnej historii.




Te kwadratowe wieże kojarzyły mi się z kominami piekarni, nie wiem, czemu.


  Dziczyzna, bardzo lubiana w Toskanii
 
 
          Wieże są dla miasta charakterystyczne, ale czy aż tak piękne? Z pewnością łatwiejsze do zbudowania niż okrągłe, z pewnością cel jakiś był, że wyglądały właśnie tak. Ale nie mogę powiedzieć iż poddałam się ich urokowi.



 
           Ten "tunel" jakoś tak w pierwszej chwili skojarzył mi się z miejscem dla opryszków lub toaletą pijaczków. Ot, polskie naleciałości. Okazało się, że to przejście do kolejnej części miasteczka, zadbane, nocą podświetlone.
 














            
 

 
        W wielu miasteczkach schody stanowiły naturalną widownię dla ustawionej po przeciwnej stronie sceny, gdzie latem odbywają się liczne koncerty i imprezy.
 












 Dziedziniec Pallazzo del Popolo
 



          Studnia stojąca w centrum to idealne miejsce do odpoczynku. Gdy tak patrzyłam na tych ludzi dotarło do mnie, że w żadnym z małych miasteczek nie widziałam ławek. Można było odpocząć w kafejkach, restauracjach, barach i wszelkiej maści lokalach gastronomicznych, na schodach, głównie prowadzących do kościołów. W kilku miejscowościach widzieliśmy coś w rodzaju murka, kamiennej ławy biegnącej wzdłuż całego budynku. Tak, właśnie brak ławek dotarł do mnie z opóźnieniem. To znaczy, że nie były niezbędne.




          W każdym miasteczku sklepiki "wylewały się" na uliczki, ubarwiając je i kusząc turystów. My podziwialiśmy, ale nie mamy w zwyczaju kupowania niezliczonych pamiątek. Przyznam jednak, że czasem mnie kusiło, czasem daję się ponieść wędrowaniu po straganach i sklepikach. Najlepiej, gdy nie mam wtedy pieniędzy, bo nie kusi. Staram się być odporna i oporna:) Wiele sklepów w tych zabytkowych wnętrzach oferowało współczesne marki. Ceny odzieży i obuwia bardzo wysokie.


 
      Gdy wchodzi się do takiego sklepu nie wiadomo na co patrzeć, gdzie skierować wzrok. Mnóstwo kolorów i kształtów.
 

 
Przed niektórymi sklepikami, a właściwie małymi galeriami sztuki był zakaz fotografowania.




A poniżej rozciągająca się z miejskiego wzgórza panorama.


I widok na San Gimignano.


Miasteczko ładne, mające swój urok, ale nie jest w moim rankingu na czele listy.