wtorek, 7 października 2014

Toskania - Siena

          Siena....Czytałam na blogach i w przewodnikach, na forach i w książkach, że wielu ludzi uważa ją za piękniejszą od Florencji. To jedno z większych miast w Toskanii, choć jest wielkości centrum Florencji. Może to właśnie sprawia, że nie przytłacza. Ja też wolę Sienę, ma w sobie coś wyjątkowego, coś, czego zabrakło mi we Florencji, choć nie kwestionuję uroku tej ostatniej, ale to temat na inny post. 
           
          Legenda mówi, że miasto założyli synowie Remusa – Senio i Aschio. Na wzgórzu szukali schronienia, zbudowali tam zamek Senio. Wokół zaczęli osiedlać się ludzie, miasto stawało się coraz większe. Jego herbem stała się  wilczyca karmiąca Romulusa i Remusa, a kolory herbowe to biały i czarny. Postać wilczycy jest obecna w wielu miejscach miasta. 


 
          Historycy z kolei mówią, że była to osada etruska. Później istniała tu siedziba biskupów. Kwitło włókiennictwo i handel. Ale Siena rozwinęła się głównie dlatego, że stała się ważnym ośrodkiem bankowym, udzielając pożyczek prawie całej ówczesnej Europie. Na przełomie XII i XII wieku miasto było jednym z najbogatszych na kontynencie. Siena nieustannie rywalizowała z Florencją, czego świadectwo widoczne jest do dzisiaj w zabudowie obu miejscowości, w licznych podobieństwach. Konflikt dotyczył też tego, iż Florencja stawała po stronie papiestwa, a Siena opowiadała się za cesarzem. Umocnienie się papiestwa, sankcje gospodarcze oraz wojny sprawiały,  że miasto zaczęło podupadać. Do upadku przyczyniła się też "czarna zaraza", która w 1348 roku zdziesiątkowała mieszkańców. Źródła podają, że zginęło około 2/3 ludności. To tyle z punktu historycznego... 
 
              Nasza pierwsza wizyta była niezaplanowana, był to pierwszy dzień zwiedzania, kiedy to deszcz psuł nam szyki i wygnał z Montepulciano. Godzina była jeszcze wczesna i nie bardzo mieliśmy ochotę na powrót do domu. Wracaliśmy zastanawiając się, gdzie tu pojechać, aby uciec przed deszczem. I właściwie na rozjeździe w ostatniej chwili skręciliśmy na drogę do Sieny. To był znakomity wybór. Udało się nam zaparkować pod samym centrum, weszliśmy przez Porta Romana.


 
         Miasto wydawało się puste, ale nie przeszkadzało nam to w napawaniu się jego urokiem.












          Wolno, bez planu i mapy, dotarliśmy do najpiękniejszego placu - Piazza del Campo. Powstał w XII wieku, wyłożono go marmurem i czerwoną cegłą. Porównuje się go do muszli i rzeczywiście taki ma kształt. Górująca nad nim wieża sprawia, że częściowo przypominał mi  imponujących rozmiarów zegar słoneczny, no połowę zegara. Są też zdania, że to jakby płaszcz Matki Boskiej, czuwającej nad miastem. Nie ma to znaczenia, skoro piękno pozostaje pięknem. Kiedy stanęliśmy na skraju placu, wydaliśmy okrzyk zachwytu. Coś fantastycznego, chwała dla średniowiecznych architektów i budowniczych!


  
Ogromny plac otoczony jest budynkami, obejmującymi go półkolem. Ułożony jest pod kątem, tak jakby schodził od kamieniczek w dół, w stronę ratusza. Ciekawe wrażenie.
 
 
Ale chyba najbardziej uderzyło nas to, że było wielu ludzi, którzy nigdzie się nie spieszyli, donikąd nie pędzili. Siedzieli, leżeli, spali, rozmawiali, jedli, czytali, dzieci biegały wokół i bawiły się, wszyscy na kolorowej posadzce wielkiego Piazza del Campo. Bosko! Nie można było iść dalej, trzeba było zatrzymać się i usiąść, tu i teraz, razem z tymi ludźmi, mieszkańcami i turystami, poczuć magię miejsca. Miałam wrażenie, że turystyczne przejście między tą złączaną sieńskim klimatem wielonarodową gromadką tylko w celu podziwiania i zwiedzania byłoby profanacją. Dlatego klapnęliśmy na muszli, zjedliśmy pistacjowo- czekoladowe lody i poczuliśmy, że to wyjątkowa chwila.
 
 
W centralnym punkcie placu wznosi się Palazzo Pubblico. Pałac był siedzibą władz Rady Dziewięciu, obecnie znajduje się tu ratusz. Tuż obok, moja oś zegara, czyli smukła wieża - Torre del Mangia. Na szczyt wieży prowadzi wiele schodków, którym dałam odpocząć od kolejnych stóp turystów. Podziwiałam piękną z dołu.
 















Plac został wspaniale zaprojektowany, jest unikatem, miejscem, które warto odwiedzić. Czytałam, że właśnie tu odbywają się przecudowne uroczystości. Jedną z nich jest Palio di Siena - festyn ku czci Matki Boskiej datujący się od średniowiecza. Najważniejszym punktem imprezy są gonitwy konne, w których rywalizują, ubrani w historyczne stroje, przedstawiciele 17 dzielnic miasta. Kolory dzielnic są oczywiście widoczne na poszczególnych ulicach. Podobał mi się ten zwyczaj, ten rodzaj wyróżnienia czy identyfikacji. Obecny był w wielu toskańskich miasteczkach.



 
Niewątpliwym unikatem i perełką jest Katedra - Duomo.  Budowana na przełomie XII i XIII wieku romańska budowla w wyniku zmiany planów przekształcona została w świątynię gotycką, którą wyróżnia układający się w poziome pasy marmur w kolorze czarnym i białym, imponująca dzwonnica, baptysterium oraz liczne dzieła znanych twórców wewnątrz.
  

















             Gdy przybyliśmy tu drugi raz, weszliśmy od przeciwnej strony, od Viale Vittorio Vento. Znaleźliśmy tu parking, płatny, ale drzewa dawały cień, co latem ma duże znaczenie:) Było przedpołudnie, więcej ludzi i już nie doświadczyliśmy tej magii. Ale weszliśmy od strony, gdzie zauroczyła nas panorama miasta.






          Tego dnia nieco przeszkadzały mi wycieczki i turyści, których głównym celem było zrobienie zakupów w licznych butikach. Jednak można było nacieszyć się pięknem miasta, znaleźć miejsca wyludnione (wystarczyło oddalić się od Gucciego czy Versace). Nie obejrzeliśmy wszystkiego, żałuję, że nie byłam w ogrodzie botanicznym, który powstał w 1588 roku i skupiał ówczesnych naukowców i badaczy, a dziś jest ogrodem uniwersyteckim. Ale i tak bardzo nam się podobało.




















 Sjesta - czy są tu kobiety?
 

 Wielu artystów spotkaliśmy w toskańskich miastach.
 
 
Uważam, że Sieny nie można pominąć w planie podróży. Jednak polecam przyjazd tu w porze popołudniowej lub w dzień wolny. Jeśli ktoś chce zobaczyć piękno, powinien unikać uliczek butkowych, tam wrze jak w ulu. Ale przecznicę dalej jest już klimatycznie i przyjemnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz