poniedziałek, 8 grudnia 2014

Toskania - Piza (Pisa)

       Piza....Któż o niej nie słyszał. Są takie skojarzenia, które znają chyba wszyscy: Paryż - Wieża Eiffela, Londyn - Big Ben, Warszawa - Pałac Kultury i Nauki...  i właśnie Piza - Krzywa Wieża.
       Piza mnie nie rozczarowała, tak właśnie ją sobie wyobrażałam. Byliśmy tu dwa razy, drugi przypadkiem, tak wyszło. Pierwsza wizyta wypadła późnym popołudniem i bardzo dobrze. Było niewielu turystów, spokój, taki wieczorny luz. Podziwialiśmy niespiesznie, pospacerowaliśmy, usiedliśmy w jednej z licznych knajpek (ciekawe co Włosi powiedzieliby na takie określenie "knajpka"). Tu dowiedzieliśmy się od jednego z kelnerów, że we Włoszech jest kilka sposobów wymawiania nazwy miasta.
      Miasto leży nad rzeką Arno i wjeżdżając można zobaczyć niebieską wstęgę i domy usiane na obu jej brzegach. W Pizie jest lotnisko, zatem łatwo tu dostać się w różny sposób. W godzinach przedpołudniowych wjazd do miasta bywa koszmarny, ponieważ stoi się w korkach. Blisko centrum parkingi płatne, nawet 3,5 euro za godzinę, ale nam udawało się stanąć kawałek dalej, bezpłatnie, a dojście zajęło 10 minut spacerkiem.
       Przeczytałam na kilku forach i blogach, że ktoś nie mógł znaleźć placu z Krzywą Wieżą. Nie wiem, jak to możliwe, bez mapy trafiliśmy bezbłędnie. Oznakowania też były wystarczające.
       Miasto założone zostało na bagnistym terenie. Usytuowane nad rzeką, blisko morza, stało się potężnym portem, sukcesywnie bogacącym się z łupów. Wyczytałam gdzieś, że początkowo Piza leżała nad samym morzem, ale nanoszony przez rzekę Arno muł i piasek stopniowo odsuwały miasto od morza. Dziś jest to kilka minut jazdy, jakieś 14-15 km. Później Piza stała się miastem uniwersyteckim.
        





         Oczywiście główną atrakcją i obiektem zainteresowania turystów jest Piazza dei Miracoli - Plac Cudów. Przepiękny zielony trawnik, otoczony murami, a w środku imponująca katedra, baptysterium i słynna "krzywuska". To właśnie ta ostatnia jest celem wycieczek. Prawie każdy ma zdjęcie, na którym z całych sił chroni wieżę przed upadkiem podtrzymując ja palcami, rękoma, stopami, plecami, w zależności od inwencji. Też ulegliśmy, a co tam. Choć raz ulegliśmy sugestii tłumu:)
       Piętra arkadowych galerii zadziwiają, zachwycają, pokazują niezwykły kunszt architektoniczny. Dzwonnica stanęła jednak na zdradliwym gruncie i już w czasie budowy zaczęła się przechylać. Tak dzieje się do dziś. Jakiś czas temu była zamknięta, wykonano prace mające wzmocnić konstrukcję, dla turystów ponownie otwarta w 2001roku. Ciekawe, na ile skuteczne okażą się wykonane prace. Mam nadzieję, że piękna i niepowtarzalna budowla ma przed sobą długie lata świetności.
 





         Wieczorne chmury nad Pizą dodawały jej aury tajemniczości, przydawały piękna, choć to trudne, bo i tak zachwyca. Światło już było kiepskie do robienia zdjęć, ale nie mogłam sobie odmówić uwiecznienia tego wieczornego klimatu.

 



 
 Fotka zrobiona z innej perspektywy może zaprzeczyć, iż wieża się pochyla:)







            Wieżę budowano, jak podaje większość źródeł przez około 177 lat, przez cały czas podejmując próby "zakotwiczenia" jej. Ostatnią kondygnację z dzwonami dodano na końcu. Niektórzy mówią, że to właśnie przyczyniło się do przechyłu wieży, ale większość uznaje, że to nieodpowiedni, osiadający grunt i niewłaściwe fundamenty. Podaje się, że waży ona około 13-14 ton. Odchylenie od pionu  przyjmuje się za 4,5 - 5 metrów, a niektóre źródła mówią, że przez rok postępuje o 1 mm.


         Katedra i Baptysterium też zachwycają. One również, zwłaszcza katedra, budowane były przez wiele lat, stąd różne style, różne wpływy. Wnętrze zalane jest światłem, robi ogromne wrażenie. Pierwsze, co rzuca się w oczy to marmur, łączony z sobą umiejętnie, gdzie głównie przeplatają się odcienie bieli i czerni oraz czerwieni. Na zewnątrz zwracają uwagę liczne kolumny i piękna kopuła.


          Kolejna wizyta w mieście miała miejsce przed południem, kiedy tłumy były ogromne. Pojawiło się też całe mnóstwo straganów, kramów ze wszystkim i niczym, czyli głównie pamiątkami wszelkiej maści, torebkami, jedzeniem. Byli też tacy, którzy w inny sposób zarabiali, jak wszędzie:

 

        Zdjęcie nieudane, bo w kadr weszło krzesło (fotograf - Adam). Ale ten pomarańczowy na górze siedział na rurce, którą trzymał jedną ręką pomarańczowy na dole. Czy wiecie, jak to się udało?


         Ten "artysta" też siedział bez podpórki. Mistrz aparatu, Adam, znów zrobił fotkę, jakby facet siedział na butelce. Myślę, że może to być syndrom krzywej wieży. Jako umysł ścisły tak się bał o budowlę, tak się napatrzył, że wszelkie odstępstwo od normy, wszelkie zjawiska sprzeczne z zasadami fizyki starał się wyjaśniać i "podpierać". Wieżę też podpierał, a jakże:)
 


 
  Imponująca fasada, bogactwo zdobień i detali, a do tego wspaniałe, wykonane z brązu drzwi.






           Niezmiernie współczuliśmy paniom ubranka przy upale. Pan i władca miał krótkie spodnie i koszulę. Nie chcę wyrażać swego poglądu na ten temat. Książkę można napisać.





          Zbudowana z białego marmuru w różnych odcieniach Krzywa Wieża w Pizie to wspaniały obiekt do fotografowania. Każdy profil doskonały, może jeden bardziej interesujący, ze znamieniem w postaci krzywizny, wdzięczna, smukła, dostojna, delikatna. Ma około 55 metrów wysokości, osiem kondygnacji. Legenda mówi, że w przeszłości brykał po jej schodach Galileusz i wykonywał doświadczenia związane ze swobodnym spadaniem ciał. Może to on przyczynił się do pochylenia dzwonnicy? Może zbyt ciężkie "ciała" wciągał na biedną wieżę, a może sam miał zbyt dużo "ciała" i nastąpił przechył? Kto to wie?
          Żarty żartami, ale warto to zobaczyć, zachwycić się. To miejsce, gdzie mówimy ""ach" i "och" lub też otwieramy buzię i oczy i napawamy się pięknem. To jest zadziwiające zjawisko. Widok placu mamy zakodowany z pocztówek, zdjęć, filmów, on jest w naszej wyobraźni, pamięci. Przychodzimy tu, przechodzimy przez bramę, otwiera się przed nami panorama. Stajemy w zachwycie, bo jest dokładnie tak, jak pamiętamy z obrazu, jakby pocztówka z naszej pamięci nagle się urzeczywistniła.




 
 
       A to dorożki, których nie widziałam pierwszego dnia, a drugiego poczułam się jak na Rynku w Krakowie. Tam są na miejscu, a tu nie podobały mi się. To pewnie subiektywne odczucie, może egoistyczne, że te dorożki dla Krakowa tylko rezerwuję. Już wiedzieliśmy, skąd smród nieco dalej od wieży. Nie dało się wytrzymać, nie wiem, jak ludzie tam mogli siedzieć i jeść, tuż przy konnym postoju.
 




          Koniecznie trzeba do Pizy - Pisy zawitać. Polecam wczesny ranek lub późne popołudnie. Oczywiście po pięknie utrzymanym trawniku nie można chodzić, jak widać na załączonych fotkach. Z drugiej strony podobało mi się to, ze ludzie przychodzą tu odpocząć, rozkładają koc, maja piknik. Zdjęcia robią turyści i pary młode, bo miejsce wyjątkowe i naprawdę spełnia oczekiwania.


         I na koniec taka ciekawostka, która właśnie w Pizie zobaczyłam kilka razy, potem widziałam gdzie indziej. Sporo tu czarnoskórych imigrantów, handlują legalnie lub nie, mężczyźni i kobiety. Ale kilka razy widziałam taki obrazek: wchodzi rodzina, mama, tata, dziecko/dzieci. Matka idzie z dziećmi zwiedzać, odpoczywać, spacerować, a ojciec w tym czasie zarabia. Nie chcę urazić panów, o nie, ale to takie inne od stylu Romów czy  Arabów, gdzie faceci siedzą i nic nie robią, a kobiety z dziećmi zarabiają. Może te obrazki wdziane kilka razy to zbieg okoliczności, przypadek, może jest zupełnie inaczej. Nie wiem, ale takie widoki mnie zaintrygowały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz